Robert Małecki “Zadra” – proszę o więcej takich kryminałów!

Robert Małecki “Zadra” – proszę o więcej takich kryminałów!

Trzecia część serii z Bernardem Grossem nie czekała długo, żebym po nią sięgnęła. To jedna z tych serii kryminałów, które pochłania się za jednym zamachem i nie ma się dość.  Już po przeczytaniu Skazy określiłam Roberta Małeckiego jako jednego z moich ulubionych autorów kryminałów. Zadra utwierdziła mnie w tym przekonaniu.

Skomplikowana intryga i ślady przeszłości

W lesie znaleziono ludzką czaszkę. Poszukiwania doprowadziły do makabrycznego odkrycia zwłok wisielca, które już od kilku tygodni rozkładały się w lesie. Bernard szybko odkrywa jego tożsamość. Okazuje się, że zmarły to brat dziewczyny, która zaginęła wraz ze swoim chłopakiem kilkanaście lat wcześniej. Prokurator chce jak najszybciej zamknąć dochodzenie i stwierdzić samobójstwo. Jednak nie z Grossem te numery. 

Wszystko wskazuje, że istotnie – to było samobójstwo. Zmarły chorował na depresję, stracił pracę, przeżywał zaginięcie siostry. Komisarz drąży tę sprawę i pojawia się w niej coraz więcej niewiadomych. Między innymi: co wspólnego ze sprawą sprzed lat ma Grzegorz Otremba, który popełnił samobójstwo kilka miesięcy wcześniej?

Trudne śledztwo w małym mieście

Już po raz trzeci Bernard Gross wciągnął czytelnika w zawiłą intrygę, której nowe szczegóły poznamy na kolejnych kartach powieści. 

Kolejne informacje coraz bardziej komplikują sprawę i wydaje się, że nie wnoszą niczego nowego. Dopiero połączenie faktów, szerokie spojrzenie na sprawę i ciężka żmudna praca doprowadzają do zaskakującego rozwiązania.

Wszystko to rozgrywa się, tak jak w dwóch poprzednich częściach, w Chełmży. To miejsce o depresyjnym, ponurym klimacie. W małym miasteczku wszyscy się znają. Można odnieść wrażenie, że śledztwa byłyby szybciej zakończone, gdyby nie skrywane przez społeczność tajemnice.

Praca w Policji, trudne i pracochłonne śledztwa angażują bohaterów na tyle, że buduje całe ich życie. Kształtuje nie tylko relacje prywatne, ale to, kim w ogóle są.

Nosił to wszystko w sobie. (…) Te obrazy pozostały z nim na zawsze. Pamiętał je wszystkie, a co rusz dochodziły nowe. Czuł, że wszyscy oni patrzą na niego wyczekująco i z nadzieją. To wzmacniało jego siłę i nieustępliwość. Musiał walczyć o prawdę i nie lękać się własnych słabości. Musiał wytrwale iść śladem ofiar, aż w końcu znajdzie winowajców. To wszystko tkwiło w nim głęboko.

Czy szczęście jest możliwe?

Śledztwo rozgrywa się w towarzystwie pobocznych wątków kryminału. Bernard Gross wciąż zmaga się z prywatnymi sprawami. Przede wszystkim ma dylemat co jest ważniejsze: przysięga małżeńska czy osobiste szczęście? Czy nowy związek ma rację bytu? Relacje z synem są coraz gorsze. Zbliżająca się emerytura miała przynieść ulgę. Gross jest coraz bardziej przekonany, że oznacza ona jedynie samotność.

Najbliższa współpracownica Bernarda Grossa, Skałka, w dalszym ciągu jest w żałobie po stracie Grzegorza Otremby. Przeżywanie jej utrudnia fakt, że jest zmuszona pomóc jego żonie.

Majstersztyk! Co do szczegółu!

Zadra to kolejny kryminał Roberta Małeckiego, który czyta się jednym tchem, ale jednocześnie chłonie się każde słowo i każdy szczegół. Bo każde słowo i każdy szczegół mają tu znaczenie. We wszystkich częściach tej serii niczego mi nie brakowało. Przedstawianie toku prowadzonego śledztwa, zaangażowania w nie bohaterów, ich konstrukcja psychiczna, momenty zaskoczenia – to wszystko było dopracowane co do szczegółu. 

W tym tekście ani razu nie napisałam, że Zadra Roberta Małeckiego jest ostatnią częścią trylogii. Liczę, że to część o wiele dłuższej serii.

Ten post ma jeden komentarz

Dodaj komentarz