Podszept to drugi tom cyklu Krąg Painera. Odmęt zaskoczył perfekcyjnym wodzeniem czytelnika za nos i niesamowitym klimatem. Tym razem Jacek Łukawski zaprasza czytelników w świat nowoczesnych technologii i marketingu internetowego.
Wszystko dla zasięgów?
Na oczach obserwatorów w męczarniach umiera młoda influancerka. Film szybko usunięto, jednak o tym zabójstwie szybko robi się głośno.
Sprawę prowadzi prokurator Arkadiusz Painer. Z pomocą przychodzą mu Dorota Kowalska i Dariusz Kryński. Dla Kryńskiego to pierwsza sprawa, której będzie przewodził.
Śmierć dziewczyny to jednak dopiero początek. Bohaterowie będą musieli się zmierzyć nie tylko z mordercą, który stale wyprzedza ich o krok.
Podszept – o śledztwie wśród wirtualnych (?) zagrożeń
Influancerzy to stosunkowo dość świeże “zjawisko” w marketingu. Dopiero od kilku lat wpływanie na opinię odbiorców za pomocą bloga czy mediów społecznościowych może być sposobem na dodatkowe lub jedyne źródło utrzymania.
Jacek Łukawski w swojej najnowszej powieści Podszept wziął na warsztat ten właśnie temat. W Kielcach ze śmierci influancerów ktoś zorganizował internetowe widowisko. Sprawy podejmuje się zespół znany czytelnikom Odmętu – Painer, Kryński i Kowalska. Dołącza do nich młody informatyk Borkowski.
Ci czytelnicy, którzy mogą czuć się zagubieni, podobnie jak bohaterowie, nie muszą się niczym martwić. Autor wyjaśnia wszelkie niejasności związane ze śledztwem – działanie social mediów, influancer marketingu, najnowszych technologii oraz czym jest darknet. Dzięki temu treść jest przystępna dla każdego.
W kręgu Painera
Podszept to polski kryminał z niezwykle wartką i trzymającą w napięciu akcją. Już samo prowadzenie śledztwa jest skomplikowane. Po pierwsze, poza Maciejem Borkowskim, żaden z bohaterów nie ma wiedzy na temat internetu. Śledczy dopiero próbują odnaleźć się w tym zagadnieniu, a sprawca wciąż wyprzedza ich o krok. Nawet Dorota, uznana za rewelacyjną technik, nie jest w stanie do niczego dojść. Pomiędzy Dorotą a Dariuszem panuje konflikt – nie są dla siebie wsparciem, nie chcą ze sobą współpracować, zaś Painer przez medialność sprawy został uwikłany w polityczne zagrywki.
Jacek Łukawski zaserwował czytelnikom wiele nieoczekiwanych zwrotów akcji. Nie są one jednak wymuszone, nie pojawiają się w każdej możliwej sytuacji, ale zostały naturalnie wpisane w fabułę. Śmierć influancerów jest okrutna, ale tu znowu – autor nie wykorzystuje tego jako elementu, który ma jedynie szokować i zapadać w pamięć. Opisy nie są nadmiernie brutalne, nie jest ich przesadnie dużo. Są elementem fabuły, a nie tanią próbą zwrócenia uwagi czytelnika.
Podszept – poznajmy bohaterów
W przeciwieństwie do wcześniejszego Odmętu – w kryminale Podszept mamy okazję poznać bohaterów. Z jednym “ale”. Jacek Łukawski pozwala na to tylko z perspektywy prowadzonego śledztwa i relacji ze współpracownikami. W większości nie wiemy, jaką mają przeszłość, zainteresowania, co robią po pracy czy co lubią jeść – autor oszczędził tych szczegółów.
A jednak są przy tym autentyczni. Kryński nie jest pewny swoich działań, jest zestresowany sprawą i tym jak wypadnie przed współpracownikami. Kowalska zaś jest niemiła, opryskliwa, przekonana o swoim profesjonalizmie. Borkowski przysypia ze zmęczenia i nie potrafi się wysłowić.
Odmęt i Podszept
Trudno mi nie porównywać tych dwóch kryminałów Jacka Łukawskiego, ponieważ czytałam je jeden po drugim. Obie powieści znacznie się od siebie różnią.
Tym razem wiemy już jaką rolę w Podszepcie odgrywają bohaterowie. Wcześniej Łukawski wodził czytelnika za nos i pozwalał podejrzenia przerzucić na policjantów i prokuratora. Nie mamy już także szczegółowych opisów – nawet te związane z technologiami są na tyle ogólne, by każdy mógł je bez trudu zrozumieć. Autor nie buduje już specyficznego klimatu w tej powieści, a w całości skupia fabułę na prowadzonym śledztwie.
Zło idzie z duchem czasu
Autor nie próbuje oczarować czytelnika środkami takimi, jak drastyczne opisy, wymyślnymi zwrotami akcji, nienaturalnymi bohaterami. To, że Podszept jest świetnym polskim kryminałem, wynika z czegoś innego. Fabuła jest przemyślana i ciekawie skonstruowana. Wciąga czytelnika już od pierwszych stron i trzyma w napięciu do samego końca. Bohaterowie są rzetelnie skonstruowani. Autor pokazał ludzi z krwi i kości, naturalnych w swoich działaniach i zachowaniu.
Przede wszystkim podjęty temat nowoczesnych technologii – od influancer marketingu po dark net – pokazuje, że zło zawsze idzie z duchem czasu. Nawet szybciej niż ludzie.
Dziękuję Wydawcy za egzemplarz do recenzji.
Premiera: 16.06.2021.
Wydawca: Czwarta Strona
Kategoria: kryminał
Rok wydania: 2021.
Może Cię zainteresować:
Jacek Łukawski: “Odmęt”. Solidny polski kryminał?
Przemysław Żarski: “Cierń”. Finał cyklu z komisarzem Kreftem
Barbara Kwinta: “Chwała meksykańskim zakonnicom”. Powieść obyczajowa w 100% z naturalnych materiałów
Pingback: Catrina Ward: "Ostatni dom na zapomnianej ulicy". Thriller, o którym nie zapomnisz
Pingback: Iwona Banach: “Morderstwo na śniadanie”. Papuga Pinda tym razem szczeka
No nie wiem. Dla mnie w temacie „kryminał/thriller o nowych mediach” Łukawski nie umywa się do Szamałka i jego „Ukrytej sieci”. Wyjaśnienia są podawane sztucznie, a dialogi trącą deklaratywnością. Sporo rozdziałów składa się z pustej gadaniny – warto porównać chociażby z kryminałami Anny Kańtoch, gdzie każdy fragment popycha akcję do przodu, mówi coś o bohaterach. Co do bohaterów, jest trochę lepiej niż w poprzedniej książce, w której denerwowało mnie to, że opisy postaci sobie, a dialogi sobie – np. Autor usilnie stara się nas przekonać, jaki Painer jest straszny i jak wszyscy się go boją, a z dialogów wychodzi dobrotliwy staruszek. Więc zachwycona nie jestem, chociaż doceniam pomysł i oddanie policyjnej nudy (te wszystkie papiery, raporty, „ubieranie w karteczki” itd.).
Dziękuję za komentarz! 🙂
Ciężko mi się odnieść, ponieważ nie znam książek ani Szamałka, ani Kańtoch – tylko ze słyszenia. Szamałkiem mnie zainteresowałaś 🙂 Bardzo lubię tematy związane z nowymi mediami. Zaś co do Kańtoch to, hm, nie wiem, czy popychanie akcji do przodu w każdym fragmencie nie byłoby dla mnie męczące 🙂
Pozdrawiam!