Anna Wolf: “Zimowe serca”, czyli o mojej pierwszej książce na Święta

Anna Wolf: “Zimowe serca”, czyli o mojej pierwszej książce na Święta

Znacie te filmy Netfliksa? Reklamowane na długo przed premierą, zapowiadające się jako dobra rozrywka na grudniowe wieczory, a później… Sztuczna gra aktorów, żenujące dialogi, udawana zima ze sztucznym śniegiem. I to jest takie fajne! Dokładnie takie filmy miałam ciągle na myśli, kiedy czytałam romans Anny Wolf Zimowe serca.

Przedświąteczna tradycja w moim domu

Mamy z mężem od jakiegoś czasu taki zwyczaj, że w grudniu przestajemy oglądać seriale i wieczorami włączamy sobie kiczowate świąteczne filmy na Netflix. Nie oglądamy ich z zapartym tchem, śmiejemy się z nich, ale nie dlatego, że są to dobre komedie. I jest to naprawdę miło spędzony czas 😉

Do tej pory nie miałam pojęcia, że adekwatnie do filmów istnieją również książki w świątecznym klimacie. Thanks God for Legimi! Od razu kilka ściągnęłam na swoją półkę, oceniając je oczywiście po okładce 😉

Szybko, szybko i jeszcze szybciej, bo kartki się skończą!

Jednym z bestsellerów na Legimi była akurat powieść Anny Wolf Zimowe serca. Opisywana jako historia Ericka, którego tuż przed Bożym Narodzeniem ratuje z wypadku samochodowego Tara. Po roku bohaterowie się spotykają ponownie i zaprzyjaźniają, nie mając pojęcia, że los już ich zetknął. Tara jest po rozwodzie, ma dwie nastoletnie córki, boryka się z problemami finansowymi. Życie w toksycznym małżeństwie nauczyło ją tego, by nie ufać mężczyznom.

Jak na lekką książkę na weekend może być. Czego tam nie było! Historia miłosna, Boże Narodzenie, mąż despota, samotne macierzyństwo, problemy w szkole, facet z szemraną przeszłością, wątek gangsterski i romans mafijny, rodzinny konflikt… To wszystko na 210 stronach, a nie jestem pewna, czy czegoś nie pominęłam.

Akcja książki była wprawdzie dynamiczna, ale wątki były jakby opisywane po kolei po to, żeby je odhaczyć na liście rzeczy do opowiedzenia. Nie miały żadnego wspólnego mianownika poza dwójką bohaterów. Tara i Erick zostali przedstawieni raczej powierzchownie.

Konstrukcja fabuły w powieści, sztuczność dialogów, postaci oraz…literówki i błędy stylistyczne — to wszystko razem daje wrażenie, że książka miała być napisana i wypuszczona do sprzedaży jak najszybciej.

Magia grudniowych dni, czyli: czy jest to książka na święta?

Nie za bardzo. Jest wprawdzie grudzień, śnieg (dużo śniegu), dekoracje świąteczne, ale to wszystko. Święta to był raczej pretekst do napisania powieści niż coś, wokół czego rozgrywa się akcja. Dla mnie Zimowe serca to nie jest książka w świątecznym klimacie. To książka o miłości, którą dobrze będzie się czytało również w styczniu czy lutym 🙂

Czy warto?

Przeczytałam sporo negatywnych opinii na temat tej książki jeszcze zanim zaczęłam ją czytać. Zimowe serca to faktycznie nie jest romans najwyższych lotów, ale nie chcę go źle oceniać. Są momenty, sytuacje, w których takie książki są najlepsze. Niewymagające, niebudzące wielkich emocji, niezmuszające do głębszych refleksji czy jakiegokolwiek zaangażowania. Przeczytałam Zimowe serca z taką samą przyjemnością, z jaką oglądam świąteczne filmy na Netfliksie.

Dodaj komentarz