Tej książki nie czytałam. Ja po niej płynęłam. Byłam nią oczarowana, ale uważam, że nie każdemu może Czerń kruka przypaść do gustu. Jestem w stanie to zrozumieć.
Jest zbrodnia, nie ma dowodów
Na Mainland, wyspie Szetlandzkiej, ktoś zamordował młodą dziewczynę, uczennicę miejscowego liceum. W styczniowy poranek znalazła je Fran Hunter. Było już w tragicznym stanie, podziobane przez kruki.
Podejrzenia automatycznie padają na Magnusa. To starszy człowiek, samotnik, o raczej niskim niż wysokim ilorazie inteligencji. Kilka lat wcześniej zaginęła 11-letnia dziewczynka i to on był uznany za sprawcę. Śledztwo nie było wtedy doprowadzone do końca.
Inspektor Perez nie daje się przekonać do winy Magnusa. Uważa, że najpierw należy poszukać dowodów.
Czerń kruka – poznaj głównych bohaterów.
Akcja jest prowadzona nieśpiesznie, czasem trochę leniwie. Tak jakby wpływ na to miała pora roku i zmęczenie zimą. Można odnieść wrażenie, że nie o śledztwo chodzi w tej powieści. Głównymi bohaterami nie są Perez czy Fran, ale miejsce i społeczność.
Na wyspie jest środek zimy, przez większość doby panuje mrok. Jest wietrznie, bardzo mroźno. Nawet w domach jest bardzo zimno. Mieszkańcy mają do siebie daleko, w różne zakątki trzeba dojeżdżać autobusem.
W społeczności mieszkającej na wyspie wszyscy się znają i wszystko o sobie wiedzą. Czują się bezpiecznie, nawet nie zamykają drzwi od domu na klucz. Perez i Fran Hunter nie czują się na wyspie jak u siebie. Nikt zresztą nie traktuje ich jak “swoich”. Obcy zawsze będą dla nich obcymi. A reszta żyje niczego specjalnie nie oczekując. Ktoś, kto próbowałby coś zmienić, zostanie wykluczony ze społeczności.
Autorka pozwala czytelnikowi ocenić mieszkańców wyspy z perspektywy prowadzonego śledztwa i wszystkich wydarzeń, które rozgrywały się wokół niego. W ten sposób ich poznajemy, by po czasie wniknąć w ten świat.
Co ja o tym myślę
W trakcie czytania powieści Czerń kruka przyszło mi do głowy jedno przemyślenie. Gdybym mieszkała na Szetlandach, jak odebrałabym polski kryminał? Bernarda Grossa z jego hobby, jedzącego kanapki z pasztetem oraz małe miasto, którego nazwy pewnie nie potrafiłabym wymówić. Roberta Krefta naznaczonego traumatycznymi wydarzeniami z dzieciństwa i Sosnowiec . Albo Marcina Zakrzewskiego, którego przeszłość goni do tej pory i duszny Wrocław.
Nie byłoby mi łatwo czytać książki Roberta Małeckiego, Przemysława Żarskiego czy Mieczysława Gorzki. No i wielu innych. Klimat “naszych” kryminałów jest specyficzny. Przecież nie wszystkie miasta są tak światowe jak Warszawa, którą cudzoziemcowi łatwiej zrozumieć.
Czerń kruka – daj sobie czas 🙂
Na początku liczyłam na szybką akcję, dużo zaskakujących zwrotów i barwnych bohaterów. Tego nie było. Potrzebowałam chwili, żeby “wczytać się” w Czerń kruka. Później płynęłam przez tę książkę. Nie doszukiwałam się rozwiązania zagadki, bo akcja nie była prowadzona w ten sposób. Poczułam za to klimat wyspy i atmosferę panującą wśród społeczności. Nie tego oczekiwałam, ale otrzymałam naprawdę sporo.
- Wydawca: Czwarta Strona
- Kategoria: kryminał
- Rok wydania: 2018
O Śladzie Przemysława Żarskiego przeczytasz tutaj.
Recenzje trylogii Roberta Małeckiego są tutaj.
Pingback: Ann Cleves: “Długi zew”. Klasyczny kryminał w świetnym wydaniu